To smutne, że przy okazji Igrzysk Olimpijskich, jednej z największych imprez sportowych na świecie, od kilku dni toczą się dyskusje, w których ścierają się ideologie, poglądy polityczne oraz uczucia religijne. Sport uczy wszelkich zasad życia społecznego: poszanowania wartości, szacunku dla innych, a święto olimpijskie powinno stać ponad ideologicznym przekazem. Przy okazji otwarcia Igrzysk Olimpijskich te wartości zostały – niestety – zrównane z ziemią.
Celowo i z pełną premedytacją…
Na wstępie, ceremonia otwarcia to nie jest tylko scena z ̶i̶n̶t̶e̶p̶r̶e̶t̶a̶c̶j̶ą̶ parodią “Ostatniej Wieczerzy”. Tak, “Ostatniej Wieczerzy” - nie “Uczty Bogów” Camerino d'Alabastro, jak próbują teraz interpretować niektórzy. Kilka scen i pokazów było niezwykle efektownych. Sam scenariusz ceremonii trzymał w napięciu.. Ale tak już jest, że kiedy ktoś zrobi dobrze wiele rzeczy, a w jednym momencie okaże się szubrawcem, to inni skupiają swoją uwagę na tym, że jest podłym człowiekiem, zapominając o innych, bardziej pozytywnych aspektach jego życiorysu.
A nie wszystko jest zero-jedynkowe. Ceremonia otwarcia również, ale o tym na końcu.
O gustach się nie rozmawia – mówi wyświechtany slogan. Piękno w sztuce nie jest tak subiektywne, jak chciałaby temat uprościć znaczna część współczesnej krytyki. Istnieją określone powody, dla których pewne obrazy postrzegamy jako klasykę gatunku. Gruba baba na środku stołu odwzorowująca Jezusa, to nie jest nic pięknego. To nie jest żaden ideał, do którego trzeba dążyć. A pamiętajmy, że mówimy tu cały czas o imprezie sportowej… Facet w obcisłych spodenkach z wychodzącym przyrodzeniem – to również nie ten kanon estetyki. Baba z brodą – zostawmy to nieśmiesznym, polskim kabaretom…
Daleki jestem od mówienia, że to jest upadek cywilizacji, zachodniego świata. Nie takie rzeczy zachód już przeżył. Czy ta parodia obraża uczucia religijne? Skoro powstała taka “burza”, to pewnie niektórych tak. Osobiście jednak jestem zdania, że Bóg ma większe zmartwienia niż nie do końca udany artystyczny performance. W myśl tolkienowskiego powiedzenia: "Zło nie jest w stanie stworzyć niczego nowego, może jedynie zniekształcać i niszczyć to, co zostało wymyślone lub stworzone przez siły dobra”.
Problem jest w tym, że tak potężna impreza, jaką są Igrzyska Olimpijskie, wywiera nacisk, że mamy tolerować i akceptować czyjeś standardy. Punkt widzenia pewnej grupy osób, która wraz ze swoją ideologią jest agresywna. To nie jest postęp. Postępem nie jest baba z brodą czy gruba kobieta mająca naśladować Jezusa – to nienachalna indoktrynacja, w której krytycy są stawiani jako “ciemnogród”, “katole”, albo też są wyrzucani z pracy. Jak legendarny komentator Przemysław Babiarz, który stwierdził – tak jak sam autor utworu – że “Imagine” to wizja komunizmu.
Parodia “Ostatniej Wieczerzy” jest nieuzasadnioną i niesmaczną obrazą przede wszystkim sztuki, ale też wrażliwości religijnej wielu osób. Stoi to w sprzeczności z głoszoną chęcią ochrony wszelkich przekonań, preferencji i orientacji. W to wszystko wmieszany został sport, który nie powinien wykluczać. W czasach PRL sport dla wielu był azylem od politycznych i ideologicznych kwestii. Z ubolewaniem patrzy się, jak to uległo zmianie. Nie przez przypadek jednak wspomniałem, że ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich to nie tylko “Ostatnia Wieczerza”. Ciepła do serc wlał “Hymn do miłości” Edith Piaf w wykonaniu Céline Dion, który był opuszczeniem kurtyny. To była chwila, która urodziła jeszcze nadzieję, że nawet pod Wieżą Eiffla są jeszcze: sztuka, poezja, miłość i duch olimpijski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz