Trudno jest wydobyć z siebie cokolwiek mądrego, wobec tego, co dzieje się na Ukrainie. Świat, jaki znaliśmy, już nie istnieje. “Wojna” - słowo to dotychczas wielu znało z historii, filmów, książek, gier komputerowych, opowiadań. Dziś kilkaset kilometrów od naszej granicy Ukraińcy przeżywają piekło, które wyrządził im bandyta z Rosji wyzuty z uczuć, ale i racjonalnego myślenia.
Cały Świat wierzył, iż Vladimir Putin nie posunie się aż do tego stopnia. Cały świat wierzył, że Putin nie jest takim psychopatą, na jakiego wygląda. Czeczenia, Gruzja, Ukraina w 2014 roku, śmierć takich osób jak Anna Politkowska czy Aleksandr Walterowicz Litwinienko. To nie skłoniło nikogo ze świata Zachodu, że jest z tym gościem coś nie tak. Zasiadali do jednego stołu, wymieniali się uściskami, przyznawali Rosji prestiżowe imprezy jak: Igrzyska Olimpijskie czy Mistrzostwa Świata w piłce nożnej. Dopiero teraz świat się zaczyna budzić, z kim mamy do czynienia. Za późno. O kilka tysięcy ofiar na Ukrainie za późno.
Nie miejmy złudzeń, my już jesteśmy na tej wojnie. To nie jest Syria, Afganistan czy nawet Jugosławia. Te wszystkie okrucieństwa dzieją się kilkaset kilometrów od naszej granicy, a naszym największym wrogiem są Rosjanie. Ktoś powie, sankcje uderzają w niewinnych Rosjan nie można ich za to winić. Owszem, tak samo jak niewinni są Ukraińcy, w których uderzają bomby, pociski i rakiet. Polską odpowiedzią na agresję Rosji i chaos wojny okazała się wspaniała solidarność z Ukraińcami. Ukraina jest obecnie Polską z 1939 roku, a Adolf Hitler siedzi w Rosji. Polacy pomagają tak jak mogą: zbierają żywność, odzież, organizują noclegi, przyjmują do własnych domów. Trudny do pokonania strach i niepewność nie przeszkadzają im podjąć jedynej słusznej decyzji, że to, co mogą i powinni zrobić w tej tragicznej sytuacji, to pomóc uciekającym rodzinom Ukraińców, których często znają od lat z sąsiedztwa czy miejsca pracy. Jest to widok, który pokazuje, że kiedy możemy potrafimy być świetnym narodem! Choć może to zabrzmi nieodpowiednio w zaistniałej sytuacji - przepraszam - w końcu relacje z Ukrainą są takie, jakie powinny być w ostatnich latach. Modlę się jedynie, aby nie wyskoczył nagle ktoś typu Grzegorz Braun i nie zepsuł tego…
Na bohatera Ukrainy - i słusznie - wyrósł w ostatnich dniach prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który dzielnie stoi na czele ukraińskiej armii i od czwartku 24 lutego odpiera intensywne ataki Rosjan. Zełenski pełni urząd prezydenta Ukrainy od roku 2019. Zanim wszedł do polityki, był m.in. komikiem, co przeciwnicy długo mu wypominali. Dziś ci sami biją mu brawo i trzymają za niego kciuki. Jestem pełen podziwu dla siły narodu ukraińskiego. Z Ukraińcami przeżyłem wiele świetnych chwil w swoim życiu i nigdy nie mogłem wyjść z podziwu, jak oni potrafią być serdeczni. Nawet teraz, kiedy toczy się wojna, wyrażają wdzięczność za to, że Polska jako pierwsza podała im dłoń.
Niemniej, niezależnie od rozwoju sytuacji, każdy kolejny dzień pogłębia porażkę Putina. Pytanie jak się zachowa, czy przyjmie porażkę na klatę z honorem, czy rozwali z nerwów całą planszę? Niestety, obserwacja wydarzeń skłania ku tej drugiej wersji…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz