Najgorsza jest bylejakość, nawet w najdrobniejszych rzeczach. Ta – mimochodem – wkrada się w codzienność, gdy próbujemy złapać kilka srok za ogon. W pogoni za szczęściem, w pogoni za pieniędzmi. W tym wszystkim zapominamy, że życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być.
Lipiec jest zawsze miesiącem, w którym wszystko w moim życiu wywraca się do góry nogami. Tak też jest i w tym roku. Na szczęście, na lepsze. Stałem się człowiekiem z wykształceniem wyższym. Brzmi górnolotnie, ale też należy mieć świadomość, iż to pojęcie zupełnie zdewaluowało się. Licencjat to tylko papierek, który nie musi wiele znaczyć - słowem, nic wyjątkowego. Jest to dopiero pierwszy krok, ale dający satysfakcję. Świat książek, słów, dał mi tak wiele, że musiałbym napisać nudny elaborat (a tego nie chcemy). Posłużę się słowami Stefana Żeromskiego: – Nauka jest jak niezmierne morze… Im więcej jej pijesz, tym bardziej jesteś spragniony. Kiedyś poznasz, jaka to jest rozkosz. Ucz się tylko, co jest sił w tobie, żeby jej zakosztować.
W skrócie jednak poznałem siebie. Zrozumiałem, że nawet tak niesforne dziecko, które kończyło podstawówkę z dwóją z polskiego, może zmienić swój horyzont o 180 stopni, jeśli się chce i ma się obok ludzi, którzy Cię wspierają. Cytując: "Czytałem setki książek i nauczyło mnie to, że można być wartościowym będąc analfabetą". Tym sposobem zostałem polonistą.
W lipcu również staję się starszy. Niestety. Wcześniej miałem łatkę młodego i zdolnego. Młodość powoli odchodzi cień, a nadchodzi weryfikacja, czy rzeczywiście jestem zdolny. Niemniej, zaczynam lubić dorosłość, na swoich zasadach. Jak napisał Antoine de Saint-Exupéry: – Dorośli są zakochani w cyfrach. Jeżeli opowiadacie im o nowym przyjacielu, nigdy nie spytają o rzeczy najważniejsze. Nigdy nie usłyszycie: „Jaki jest dźwięk jego głosu? W co lubi się bawić? Czy zbiera motyle?” Oni spytają was: „Ile ma lat? Ilu ma braci? Ile waży? Ile zarabia jego ojciec?” Wówczas dopiero sądzą, że coś wiedzą o waszym przyjacielu. Jeżeli mówicie dorosłym: „Widziałem piękny dom z czerwonej cegły, z pelargoniami w oknach i gołębiami na dachu” – nie potrafią sobie wyobrazić tego domu. Trzeba im powiedzieć: „Widziałem dom za sto tysięcy franków”. Wtedy krzykną: „Jaki to piękny dom!” – na to nie chcę się pisać.
Zrozumienie przyszło wraz z pohamowaniem ambicji. Zawsze dążyłem, aby coś sobie udowodnić, aby mieć jak najwięcej. Studia, praca, praca, studia. Jasne, to było podpartą ciężką pracą, ale tak naprawdę w wielu przypadkach była ona zbędna i czyniona nie w taki sposób, jaki bym chciał. To tak, jak mawiał Charles Bukowski: – Łatwo pisze się tylko o dziwkach, pisanie o wartościowej kobiecie to już nie taka prosta sprawa – i tak jest ze wszystkim. Lepiej pielęgnować wartościowe relacje, lepiej robić mniej, a dokładniej. To na dłuższą metę jest trudniejsze niż robienie wszystkiego naraz, byle jak.
P.S. Poniżej zdjęcie z bojkotowanego przez "elity", a przeze mnie ukochanego, Podkarpacia. Piękne rejony, kwintesencja spokoju. Tylko komary bardzo gryzą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz