W rozgrywkach ekstraklasy rozegrał 125 meczów, zdobywając po drodze Puchar oraz Superpuchar Polski. Ireneusz Kościelniak zasiadał także na ławce trenerskiej m.in. w Rekordzie Bielsko-Biała, Polonii Bytom, GKS Katowice oraz pracował dla Polskiego Związku Piłki Nożnej. W ostatnich dniach na młodego i ambitnego szkoleniowca dość niespodziewanie postawiła I-ligowa Miedź Legnica. O trenerskim fachu oraz kulisach tej decyzji rozmawiam z 46-letnim Kościelniakiem.
Bartłomiej Malec: Trochę trenera nie było na klubowej ławce trenerskiej. Tęsknota była?
Ireneusz Kościelniak: Kocham to, co robię więc tak oczywiście, choć przyznam szczerze, że ostatnie lata były intensywne i nie myślałem o tym w tym kontekście za bardzo. Jednak teraz oczywiście cieszę się, że mogę znów pracować dla klubu, wprowadzać moja filozofię i oczekiwać dobrych efektów.
W ostatnich miesiącach dobiegła końca Pana współpraca z Polskim Związkiem Piłki Nożnej. Co dała trenerowi praca z młodzieżowymi reprezentacjami Polski?
I.K.: To był bardzo dobry okres pracy z dobrymi fachowcami i najbardziej utalentowanymi młodymi polskimi piłkarzami. Wielu z nich wchodziło na szczebel seniorski. Obserwowanie tego procesu i tworzenie odpowiednich warunków rozwoju myślę, że zaprocentuje teraz, w pracy z młodymi piłkarzami w Legnicy. Zdecydowanie zapamiętam także mecze jak ten z Mistrzami Świata U-20 Anglikami czy z Mistrzami Europy Francją. To były spotkania na najwyższym piłkarskim poziomie.
Jak trener spędził czas na tzw. trenerskim bezrobociu?
I.K.: Dziękuje za to pytanie jednak mówiąc szczerze „trenerskiego bezrobocia” nie było. Po moim pobycie w Polonii Bytom nie zrezygnowałem z trenowania jednak skupiłem się na rozwoju. Przez blisko dwa lata pracowałem dla Polskiego Związku Piłki Nożnej w charakterze II trenera przy Dariuszu Gęsiorze dla kilku młodzieżowych Reprezentacji Polski U-20/ U-19/U-18/U-16. Bardzo również ceniłem sobie pracę w programie TALENT PRO dla najbardziej utalentowanych młodych reprezentantów Polski ze Śląska. Okres ten wykorzystałem nie tylko jako trener ale także wnikliwy obserwator. Jestem również prezesem akademii piłkarskiej LUKAM 2010, którą założyłem i koordynuję. Dlatego myślę, że ten czas wykorzystałem, nabyłem kolejne cenne doświadczenie i ukształtowałem swoją filozofię pracy.
W rozmowie z klubową telewizją przyznał pan, że nie zastanawiał się długo nad ofertą z Miedzi Legnica. Z jednej strony jest to na pewno nobilitacja, ale z drugiej, patrząc na okoliczności, ogromne wyzwanie…
I.K.: Jestem gotowy na takie wyzwania tym bardziej, że z każdym kolejnym rokiem po otrzymaniu licencji trenera UEFA PRO nieustannie się rozwijałem. Miedź Legnica to duży klub i oczywiście jestem świadomy celu i oczekiwań kibiców. To normalny stan, my trenerzy musimy sobie z tym radzić. Wierzę, że zrealizujemy nasze marzenia i cele.
Były w międzyczasie jeszcze inne oferty na stole?
I.K.: Kiedy zakończyła się moja współpraca z PZPN otrzymałem wiele ciekawych ofert i zapytań jednak czekałem na taką propozycję jak teraz. Nie do odrzucenia, propozycje ambitną i konkretną.
Na swojej stronie napisał Pan – Świadomy tego jaki mamy cel i w jakim miejscu znajduje się drużyna mogę zapewnić o tym, że mam szczegółowy plan na to aby Miedź Legnica miała szansę na sportowy sukces – o szczegóły planu nie będę pytać, ale czy owy sukces zaplanowany jest na obecny sezon?
I.K.: Każdy trening, mecz czy wyzwanie traktuję tak samo - chce wygrywać i dążyć do sukcesu. Będziemy walczyć w każdym meczu aby na koniec sezonu świętować.
Lubi Pan ryzyko? Bo Andrzej Dadełło, właściciel Miedzi, chyba tak, wszak mówi w rozmowie z Przeglądem Sportowym. – To jest moment, kiedy trzeba zaryzykować. Potrzebowaliśmy trenera, który ma opinię bardzo dobrego taktyka, potrafiącego szybko ustawić zespół pod kątem podniesienia jakości gry obronnej.
I.K.: Ryzyko jest częścią sukcesu, jest także częścią porażki jednak bez niego nie moglibyśmy się rozwijać. Jestem dumny z tego jaką otrzymałem szansę i chce ją wykorzystać.
Stawianie na młodych, ambitnych trenerów, być może z mniejszym doświadczeniem, to kierunek jaki częściej powinny obierać kluby z centralnego szczebla?
I.K.: Jest naprawdę wielu dobrych trenerów, którzy pracują w akademiach, szkółkach piłkarskich i nie oglądamy ich na szczeblu centralnym. Od zawsze powtarzam hasło, że „dobra praca się obroni” jednak aby tak się stało trzeba komuś dać szansę. Mam nadzieję, że będzie więcej takich przykładów.
Pana droga do Miedzi Legnica prowadziła m.in. przez WSS Wisła, Rekord Bielsko-Biała czy Drzewiarz Jasienica. Jak trener wspomina pracę w tych klubach?
I.K.: Każdy z tych klubów pomógł mnie ukształtować pod względem tego jakim jestem trenerem ale także człowiekiem. Kluby jakie Pan wymienił akurat przypadły na początek mojej kariery więc był to okres, który szczególnie pamiętam. Jedno się nie zmieniło od tego czasu, ciągle towarzyszy mi ta sama radość i pasja kiedy wychodzę na trening lub przygotowuje kolejne konspekty i prezentację.
Ma trener jakieś rady dla młodszych kolegów po fachu pracujących właśnie w niższych ligach?
I.K.: Szukajcie mentorów i dobrych fachowców, którzy mogą zmienić wasze podejście, a tym samym rozwinąć warsztat trenerski. Tu przede wszystkim chodzi o ciągły rozwój i otwartą głowę.
Czego można życzyć trenerowi?
I.K.: Dobrego debiutu w sobotę (uśmiech). Dziękuje za rozmowę.
Fot. Łukasz Sobala/Press Focus
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz