Pieniądze wśród piłkarzy to temat, który permanentnie przewija się w różnych dziedzinach, także jeśli mówimy o niższych ligach. Poczynając od negocjacji, kończąc na żaleniu ich, jak to biedni czasem muszą grać za przysłowiową kiełbaskę i piwo. W tym dyskursie zapominamy jednak o ... trenerach.
Wśród malkontentów nie brakuje opinii, jak to leży i kwiczy szkolenie młodych zawodników. Głównymi winowajcami tego stanu rzeczy na pierwszy rzut oka wydają się być trenerzy. Nie zazdroszczę im. Dlaczego? – Być może brakuje finansowania; stworzenia trenerom warunków. Ale brakuje im też samodyscypliny. Są zajęci w różnych przestrzeniach. To główny problem polskiego szkolenia. Można mówić wiele o bazach. Też uważam, że trzeba je udoskonalać, dbać o jak największą liczbę naturalnych boisk. Ale patrząc na trenerów, kulejemy. I to bardzo – stwierdził w jednym z wywiadów Rafał Górak, obecny trener GKS-u Katowice, wcześniej związany z bialską Stalą.
Poziom "Okręgówki" czy IV ligi należy rozpatrywać w kontekście piłki amatorskiej. Ot, dodatkowe źródło dochodu, ale też realizacja pasji. Słowo "amator" nijak jednak się ma do obowiązków trenerów na tym szczeblu rozgrywkowym, w przeciwieństwie do piłkarzy. Na rozmowy z trenerami poświęcam mnóstwo czasu. Na przestrzeni 12 miesięcy wyszły by pewnie horrendalne liczby godzin. Złapać, któregoś w ciągu tygodnia? Ciężko ... "Oddzwonię po pracy", "Pogadamy wieczorem". Często jest tak, że szkoleniowcy prosto z pracy jadą na trening ...
... który też trzeba zaplanować, a później przygotować. Jeśli ktoś przyjdzie, bo z frekwencją wśród zawodników jest różnie – trener zawsze musi być. Do tych obowiązków dochodzi analiza rywali, sprawy, którymi trener w ogóle nie powinien się zajmować. To nie jest rzadki okaz, iż szkoleniowiec w klubach z niższych lig musi być Alfą i Omegą. Wreszcie dochodzi adrenalina meczowa oraz ta po ostatnim gwizdku arbitra.
Niektórzy z trenerów bardzo przeżywają mecze, oczywiście te zakończone porażką. Śmiem twierdzić, że za bardzo. Głupia przegrana w sobotnie popołudnie i cały wieczór do kitu ...
A, no i kwestia najważniejsza. Licencja. Nie są to tanie rzeczy. Najczęściej pieniążki te należy wyłożyć z własnej kieszeni. Aby ją zrobić należy brać udział w konferencjach, które nie są na miejscu. To również są koszty.
Nie żyjemy jednak w idylli. Nie dotrwamy czasów, gdzie trenerzy będą mogli skupić się tylko na "trenerce" na poziomie IV ligi czy "okręgówki". Nie mówiąc już o szkoleniu młodzieży, nawet w tych większych szkółkach piłkarskich. A szkoda! Szkoleniowcy muszą łapać kilka srok za ogon, co niewątpliwie wpływa na poziom szkolenia. Rodzi się także wiele pytań, co od takiego trenera można wymagać? A wymagania są duże, by nie powiedzieć zbyt wygórowane.
Etymologia słowa "amator": osoba zajmująca się czymś nieprofesjonalnie. Mówienie tak o trenerach jest więc pewną obelgą. Obowiązki trenerów na szczeblu IV ligi, "okręgówki" czy nawet w niektórych przypadkach a-klasy nie różnią się aż tak bardzo, od obowiązków profesjonalnych szkoleniowców. Swoją robotę zawsze trzeba zrobić. Nie różnią się także emocje po meczu. Wiedzą to tylko oni sami, dlatego doceniajmy ich oraz cieszmy się, że idą młodzi. Bo to nie łatwy kawał chleba. Trzeba się także użerać z takimi dziennikarzami ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz