Dyskusja nad tym czy globalizacja jest czymś dobrym, czy złym będzie trwała chyba zawsze, a i tak nikt nie powstrzyma tego procesu. I dobrze - dzięki niemu możemy kibicować klubom takim jak Real Madryt czy FC Barcelona oraz znaleźć wspólny język z każdym człowiekiem na kuli ziemskiej.
Nikt chyba racjonalnie nie potrafi wytłumaczyć co jest takiego pięknego w tym sporcie, że przyciąga on na największe stadiony po kilkanaście tysięcy kibiców. Los tak chciał, że wrzucił i mnie w ten świat. I tak jako dziecko ganiałem po betonowym boisku na osiedlu, który obecnie został zamieniony na piękny "tartan". Trochę szkoda, gdyż brakuje mi tej woni dzieciństwa, gdzie wszystko było przesiąknięte zapachem owego betonu. Na dodatek coś mi odbiło, że chciałem być bramkarzem, a więc wracałem do domu cały poobdzierany i w siniakach. Pieniądze, które dostawałem na jedzenie do szkoły wydawałem na naklejki do albumu panini, gdzie kolekcjonowało się piłkarzy. Jeśli już ostatecznie zostawało się w domu to grałem na komputerze. W co? Oczywiście w FIFE albo PES-a.
Całe młodzieńcze lata miały jeden mianownik - piłka nożna. Potem przyszedł czas na treningi w klubie. Trafiłem jako 11-latek do bielskiego Rekordu. Można powiedzieć, że ten klub mnie wychował, ponieważ do 18 roku życia reprezentowałem biało-zielone barwy. Równocześnie ukończyłem gimnazjum i liceum sportowe, co wiązało się z tym, że miałem po dwa treningi dziennie, a do domu wracało się o godzinie 20:00. Do tego dochodziły w weekendy wyjazdy na mecze. A trzeba było się jeszcze uczyć...
Z profesjonalnym futbolem mi nie wyszło, ale pomimo starań nie uciekłem od tego sportu. Od pewnego czasu jestem dziennikarzem sportowym. Nie piszę o wspomnianych w pierwszych zdaniach tekstu klubach, a o piłce nożnej w moim regionie. Od I-ligowego Podbeskidzia do drużyn po A-klasę (siódmą klasę rozgrywkową w Polsce). Praca ta zobowiązuje do rozmów z mnóstwem ludzi: z piłkarzami, prezesami klubów, trenerami, działaczami itd. Wszystkich łączy ze mną jedno - miłość do piłki nożnej.
Żyjemy w takich czasach, że nawet ciężko znaleźć kobietę, która nie wie co to jest spalony! Są gusta i guściki, lecz piłka nożna trafia do większości ludzi na tej planecie.
Cóż się więc dziwić, że na świecie dochodzi do takich transferów jak ten Neymara za 222 miliony euro do PSG. Piłka nożna jest zglobalizowanym biznesem do którego garną się największe firmy. Czy to źle? Skoro tak można oglądać podwórkową kopaninę zamiast Ligi Mistrzów - tam nie ma krzty komercji. Nie interesujmy się też wielkimi klubami - zamiast Realowi kibicujmy Orłowi Kozy. Brzmi to bezsensownie prawda? Lokalny bar mleczny ma swój urok, lecz aby dobrze zjeść najczęściej idzie się do ekskluzywnej restauracji.
W debacie na temat globalizacji czy to jest dobre zjawisko czy złe zawsze podaje przykład piłki nożnej. Jakby wyglądał ten sport gdyby nie ten proces? Robert Lewandowski zapewne nie grałby w Bayernie Monachium, a my bylibyśmy skazani na oglądanie meczów regionalnych drużyn. A tak możemy z praktycznie na kuli ziemskiej znaleźć wspólny język. To jest piękne! Dużo łatwiej mają także młodzi zawodnicy, którzy chcą rozpocząć karierę. Zanim więc ktoś zacznie mówić w kontekście piłki nożnej "a kiedyś to było" niech się poważnie zastanowi. Bo przecież miłość do tego sportu zawsze będzie taka sama.
sportowebeskidy.pl |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz