Początkiem października zniszczono w Werchracie kolejny pomnik UPA. Film z tego aktu wandalizmu został już usunięty, sprawcy jednak wystosowali oświadczenie:
Wokół tego zdarzenia narodziło się wiele mitów. W większości artykułów można było przeczytać, że pomnik był nielegalny. Otóż pomnik powstał w 1993 roku na cmentarzu komunalnym, więc nie ma mowy o jakimkolwiek łamaniu prawa, inaczej pomnik ten zostałby legalnie rozebrany. Nie do końca był to też pomnik "banderowców", gdyż pochowani tam byli także zwykli Ukraińcy z lat 20 czy 30 ubiegłego wieku.
Sprawcom za zniszczenie miejsca pochówku grozi do 2 lat więzienia, jednak już ambasada Ukraińska wysłała notę protestacyjną do MSZ, a swój protest wyraził ukraiński IPN. Autorzy tego aktu wandalizmu nie przewidzieli chyba takich konsekwencji, choć nie trudno było się domyślać, że takim skandalem skończy się całe to zdarzenie. Znów wracamy do punktu wyjścia w relacjach z Ukrainą. Nasza sytuacja międzynarodowa wygląda obecnie fatalnie. Polski rząd jest wpatrzony jedynie w USA i Grupę Wyszehradzką. To za mało, kiedy prowadzi się naraz politykę antyrosyjską i antyniemiecką, a problemy z Ukrainą mogą tu tylko "dolać oliwy do ognia", tak jak to miało miejsce w okresie międzywojennym i podczas II Wojny Światowej.
Wziąłem udział w "Wołaniu z Wercharty", aby wyrazić swój przeciw wobec szerzącemu się barbarzyństwu jakim jest niszczenie grobów oraz pomników. Nie dlatego, że jestem "ukrainofilem", lecz dlatego, że uważam się patriotą. Na Ukrainie jest mnóstwo pomników, cmentarzy i symboli Polskości. Należy o nie dbać, a w naszym interesie jest, by utrzymać je w porządku, a niestety Ukraińcy jak i Polacy często uznają zasadę "oko za oko, ząb za ząb". Nie trzeba być wizjonerem, aby się spodziewać ataku na polskie miejsca na Ukrainie - i cóż się im dziwić. Ukraińcom polskie pomniki też się często źle kojarzą, tak jak nam pomniki radzieckie, niemieckie czy ukraińskie, lecz takie obeliski są głównie po to, by pamiętać o historii i nie popełniać ponownie błędów z niej.
"Co się dzieje z Twoim pokoleniem?" - zapytała mnie Agnieszka Wiśniewska, dziennikarka Krytyki Politycznej, również obecna w Werchracie. Wielką popularnością cieszy się teraz agresja, chamstwo, a także radykalizm. Za tym w większości idzie młodzież, więc może dlatego byłem jedyną osobą poniżej 20 roku życia biorącą udział w tym wydarzeniu. Nikt jeszcze nic nie zbudował na agresji i chamstwie, a nie ukrywajmy taką politykę niestety prowadzą ruchy nacjonalistyczne. Główne ich hasło "czołem wielkiej Polsce" jest już dawno nieaktualne, ponieważ mamy wielką Polskę. Ponad 90% ludności stanowią w naszym kraju Polacy, a o tym marzył Roman Dmowski. No ale co z tego, skoro jesteśmy narodem tak bardzo skłóconym i podzielonym.
Do tych przykrych wydarzeń swoje "pięć groszy" dorzucił także film "Wołyń" jednak wierzę, że paradoksalnie jest on potrzebny, aby relacje z Ukrainą w końcu naprawdę były dobre i zdrowe. Chcieć to móc - pokazuje to nasze pojednanie z Niemcami, ale wymaga to chęci obu narodów. Zarówno elit politycznych, duchowieństwa jak i zwykłych obywateli.
Źródło: onet.pl
"Cichociemni"- specjalna grupa polskich patriotów, która wobec poddańczej i zdradzieckiej polityki władz w Warszawie, postanowiła samodzielnie rozprawić się z gloryfikacją UPA na terenie Polski - znów uderzyła! Tym razem zniszczeniu uległ pomnik w Werchracie poświęcony "bohaterom", którzy polegli w latach 1944-46.
Wokół tego zdarzenia narodziło się wiele mitów. W większości artykułów można było przeczytać, że pomnik był nielegalny. Otóż pomnik powstał w 1993 roku na cmentarzu komunalnym, więc nie ma mowy o jakimkolwiek łamaniu prawa, inaczej pomnik ten zostałby legalnie rozebrany. Nie do końca był to też pomnik "banderowców", gdyż pochowani tam byli także zwykli Ukraińcy z lat 20 czy 30 ubiegłego wieku.
Sprawcom za zniszczenie miejsca pochówku grozi do 2 lat więzienia, jednak już ambasada Ukraińska wysłała notę protestacyjną do MSZ, a swój protest wyraził ukraiński IPN. Autorzy tego aktu wandalizmu nie przewidzieli chyba takich konsekwencji, choć nie trudno było się domyślać, że takim skandalem skończy się całe to zdarzenie. Znów wracamy do punktu wyjścia w relacjach z Ukrainą. Nasza sytuacja międzynarodowa wygląda obecnie fatalnie. Polski rząd jest wpatrzony jedynie w USA i Grupę Wyszehradzką. To za mało, kiedy prowadzi się naraz politykę antyrosyjską i antyniemiecką, a problemy z Ukrainą mogą tu tylko "dolać oliwy do ognia", tak jak to miało miejsce w okresie międzywojennym i podczas II Wojny Światowej.
Wziąłem udział w "Wołaniu z Wercharty", aby wyrazić swój przeciw wobec szerzącemu się barbarzyństwu jakim jest niszczenie grobów oraz pomników. Nie dlatego, że jestem "ukrainofilem", lecz dlatego, że uważam się patriotą. Na Ukrainie jest mnóstwo pomników, cmentarzy i symboli Polskości. Należy o nie dbać, a w naszym interesie jest, by utrzymać je w porządku, a niestety Ukraińcy jak i Polacy często uznają zasadę "oko za oko, ząb za ząb". Nie trzeba być wizjonerem, aby się spodziewać ataku na polskie miejsca na Ukrainie - i cóż się im dziwić. Ukraińcom polskie pomniki też się często źle kojarzą, tak jak nam pomniki radzieckie, niemieckie czy ukraińskie, lecz takie obeliski są głównie po to, by pamiętać o historii i nie popełniać ponownie błędów z niej.
"Co się dzieje z Twoim pokoleniem?" - zapytała mnie Agnieszka Wiśniewska, dziennikarka Krytyki Politycznej, również obecna w Werchracie. Wielką popularnością cieszy się teraz agresja, chamstwo, a także radykalizm. Za tym w większości idzie młodzież, więc może dlatego byłem jedyną osobą poniżej 20 roku życia biorącą udział w tym wydarzeniu. Nikt jeszcze nic nie zbudował na agresji i chamstwie, a nie ukrywajmy taką politykę niestety prowadzą ruchy nacjonalistyczne. Główne ich hasło "czołem wielkiej Polsce" jest już dawno nieaktualne, ponieważ mamy wielką Polskę. Ponad 90% ludności stanowią w naszym kraju Polacy, a o tym marzył Roman Dmowski. No ale co z tego, skoro jesteśmy narodem tak bardzo skłóconym i podzielonym.
Do tych przykrych wydarzeń swoje "pięć groszy" dorzucił także film "Wołyń" jednak wierzę, że paradoksalnie jest on potrzebny, aby relacje z Ukrainą w końcu naprawdę były dobre i zdrowe. Chcieć to móc - pokazuje to nasze pojednanie z Niemcami, ale wymaga to chęci obu narodów. Zarówno elit politycznych, duchowieństwa jak i zwykłych obywateli.
Źródło: onet.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz