Nic mi więcej nie potrzeba.
Wszystko kolorowe jak azalia.
Rosną krzewy i ozdobne drzewa.
Kwitnie fuksja, kwitnie nawet dalia.
Lecz dookoła mnie... Szarość kamienic
i bloków. Smog i zatłoczone ulice.
Życie miasta weszło, aż do mych tętnic.
Na każdym kroku widzę tylko znieczulice.
Tam znajduje się moje prawdziwe sacrum.
Dech w piersiach zapiera kwitnąca lawenda.
Co rano chciałbym się budzić w alpinarium.
Natura jest tak kusząca i ponętna.
Idąc nocą alejami znów słyszę wrzaski.
To awantura dwóch pijanych Panów.
Na to miejsce chyba Bóg nie zesłał łaski.
Niby jedna planeta, a jakby kilka światów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz