Młodość to najpiękniejszy okres w życiu, ale także najważniejszy. Trzeba zadecydować, co tak naprawdę chcemy robić dalej. Wielu z nas posiada sporo dylematów odnośnie do przyszłości.
Mamy swoje pasje, ale czy chcemy się im w pełni oddać? Może to, czym się dziś zajmujemy na co dzień jest tylko złudzeniem, a tak naprawdę to nie zapewni nam szczęścia na resztę lat? Zastanawiałem się, z kim mógłbym o tym porozmawiać, trafiło na nauczyciela języka polskiego w mojej szkole, który ma bardzo ciekawą przeszłość związaną z piłką nożną.
Mateusz Żyła już jako 17-latek zadebiutował na boiskach naszej ekstraklasy w zespole Groclin Grodzisk Wielkopolski. Na swoim koncie ma kilkanaście występów w młodzieżowych reprezentacjach Polski, potem występował w klubach I i II ligi, a dwa lata temu powrócił do swojego ukochanego klubu MRKS Czechowice-Dziedzice, gdzie stawiał pierwsze kroki w piłkarskim świecie. Dziś Mateusz ma 25 lat. Młody, dobrze zapowiadający się zawodnik, uczy języka polskiego.
Bartek Malec: Nie żałujesz żadnej z podjętych decyzji dotyczących Twojego życia zawodowego? Wielu chłopaków marzy o takim starcie, jaki Ty miałeś – debiut w ekstraklasie w wieku 17 lat, występy w młodzieżowych reprezentacjach Polski...
Mateusz Żyła: Nigdy nie miałem tego na wyciągnięcie ręki, ja sobie to wszystko wywalczyłem pracą. Pracą nie tylko z zespołem, ale również indywidualną. Często trenowałem sam lub ze swoim tatą. Myślę, że jakoś sam sobie zapracowałem na te osiągnięcia. Później przyszedł taki moment w życiu, kiedy narodziła się we mnie pasja do języka polskiego. Można powiedzieć, że trochę uratowała mi życie. To, co zdobyłem kiedyś to już jest przeszłość, którą się fajnie wspomina. Nie chcę jednak, by zabrzmiało to jak „wyznania starca”. Tak nie jest, jestem w środku mojej przygody z piłką i mam nadzieję, że jeszcze wiele ciekawych momentów przede mną.
„Ten Żyła jest jakiś głupi, mógł grać tak wysoko, a woli uczyć w szkole” – często słyszę podobne opinie innych młodych ludzi np. na szkolnym korytarzu. Co masz do powiedzenia takim osobom? Bardziej bawią Cię takie opinie czy drażnią?
- Ani mnie nie bawią, ani nie drażnią. Każdy wybiera swoją życiową drogę, ja z natury jestem buntownikiem. Rzeczywiście mógłbym grać wyżej, może nie w ekstraklasie, ale w II lidze spokojnie bym sobie poradził, natomiast ja wybrałem bardziej zawiłą drogę. Jestem w tym miejscu szczęśliwy i niczego nie żałuję.
Kiedy uświadomiłeś sobie, że piłka nożna to nie to, czym chcesz się zajmować profesjonalnie, a tym zajęciem jest nauka języka polskiego?
- Taki moment nastał w Rekordzie, kiedy widziałem, że moja forma nie jest najwyższa. Jednocześnie nieźle wiodło mi się na studiach. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to jest alternatywa. W czerwcu bronię swojej pracy magisterskiej. Już wiem, że będzie to moment, w którym zastanowię się nad swoją przyszłością. Czy nie wykorzystać jeszcze piłkarskiej szansy, bo być może to jest ostatni dzwonek.
Czujesz, że uczenie języka polskiego może Ci dawać większą przyjemność od grania w piłkę na profesjonalnym poziomie?
- Często się nad tym zastanawiam i myślę, że taką samą. Nie zazdroszczę profesjonalnym piłkarzom, którzy nie mają zainteresowań. Ja na szczęście mam co robić. Staram się przypatrywać życiu, poznaję świat dzięki literaturze, muzyce. Moje wnętrze budują także spotkania z różnymi artystami.
Co Cię naprawdę zainspirowało w języku polskim?
- Piękno naszego języka. Literatura polska jest wspaniała. Uważam, że nie powinniśmy mieć kompleksów w porównaniu np. z literaturą amerykańską czy też ze świetną literaturą rosyjską. W moim ostatnim felietonie przyznałem, że braków szukam w literaturze. Książki interpretują egzystencję. Czasem na poważnie, czasem z przymrużeniem oka. Powaga chodzi za rękę z błazenadą. I to jest piękne.
Czym jest dziś dla Ciebie piłka nożna? Jakie cechy w niej kochasz, a jakich nienawidzisz?
- Piłka nożna jest moją kochanką. Jestem jej wierny, a ona mnie. Nie wyobrażam sobie życia bez piłki nożnej. Kiedy dwa dni nie trenuję, roznosi mnie. Uwielbiam mecze. Nieważne, że teraz gram na niższym poziomie. Po prostu czekam na sobotę, na rywalizację. Po dobrym meczu świat staje się piękniejszy.
Jesteś już ukształtowany, robisz to, co chcesz i lubisz. Chciałbym się spytać o jakieś rady dla młodych ludzi, którzy mają dylemat, jaką ścieżką życia iść. Proponujesz kierowanie się rozumem czy sercem?
- Zacytuję Mickiewicza: „Miej serce i patrzaj w serce”. Zawsze mówię moim uczniom, że najważniejsze jest bycie sobą i całkowite oddanie się temu, co się robi. Nie uznaję półśrodków. Jeśli człowiek chce coś zrobić, niech robi to na 120 procent. Tylko wtedy jest uczciwy wobec siebie i innych. Nieważne, czy to piłkarz, szewc, lekarz, nauczyciel, czy subiekt...Tekst ukazał się w magazynie "Redakcja BB".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz